Ślub DIY w stodole Celinka

Ślub DIY

Ślub DIY to świetny pomysł na podkreślenie, że to najważniejsza uroczystość w życiu. A także dzień, który sami od początku do końca możecie uczynić wyjątkowym.

Ślub DIY – z pewnością taki miał charakter ślub Doroty i Kacpra. Gdy otrzymaliśmy od nich e-mail z dokładnym opisem ślubu od razu wiedzieliśmy, że nadajemy na tych samych falach. Zobaczyliśmy swoje własne odbicie, kiedy to dwa lata temu sami organizowaliśmy swój ślub w stylu DIY 🙂 To było szaleństwo i przeznaczenie, ponieważ Dorota napisała do nas 1,5 tygodnia przed ślubem! A my ten termin mieliśmy wolny. No dobra, mieliśmy wyjechać w nasze ukochane góry zdobywać kolejne szczyty. 🙂 Ale czego się nie robi dla tak pozytywnych ludzi i magicznych kadrów! 🙂

Ku niedowierzaniu i oburzeniu 😉 niektórych członków rodziny Dorota i Kacper sami pojechali samochodem na Ceremonię. To zupełnie jak my w dniu naszego ślubu! Chcieli być tylko we dwoje, wyciszyć się i posłuchać playlisty piosenek, którą przygotował Kacper. W tym całym zgiełku, Para Młoda ciągle jest przez kogoś otoczona. Nie ma chwili by pobyć tylko we dwoje i przypomnieć sobie, że są tu dla siebie.

Ceremonia odbyła się w małym kościele pw. św. Andrzeja Boboli w Bałdowicach z przepięknym widokiem na las. Biały dywan i rozłożony gdzieniegdzie mech wpasował się idealnie w rustykalny klimat całego ślubu. Tu nieocenioną pomoc Para Młoda otrzymała od Pani, która mieszka z Dorotą prawie po sąsiedzku i z zamiłowania jest florystką. Rozumiała jak nikt inny wszystkie „rustykalne” pomysły i była zachwycona miejscem w którym odbyło się wesele. A przyjęcie miało miejsce w Stodole o uroczej nazwie Celinka niedaleko Ostrzeszowa. Kwiaty zostały osobiście zebrane przez Dorotę w pobliskich okolicach, które obfitują w polne skarby Matki Natury 🙂 Prawdziwym zaskoczeniem okazało się pudełko na obrączki. Byliśmy pewni, że pochodzi z jakieś strony typu Etsy. 🙂 Nic bardziej mylnego! Pudełko zostało stworzone przez samą Pannę Młodą 🙂

Pogoda była iście filmowo-jesienna. Wspaniały klimat na zdjęcia!

Dorota i Kacper byli przejęci, ale nie zestresowani. Po prostu nic innego się nie liczyło. Nie zwrócili uwagi też na to, ze zaczął padać deszcz! Więc szybko zaczęliśmy działać. Pożyczyliśmy im nasz niezawodny parasol do zadań specjalnych. 🙂 Czytanie ślubne zostało odczytane przez samą Parę Młodą. To nadało ceremonii osobistego wymiaru, podkreślając, że to najważniejsza uroczystość w ich życiu. A także dzień, który sami od początku do końca uczynili wyjątkowym. Następnie zaprzyjaźniony ksiądz (który specjalnie przyjechał dla nich z Rzeszowa aby udzielić im ślubu!) wygłosił ewangelię i kazanie. Oparł je na piosence „Jesteśmy piękni”. A była to piosenka przy której Młodzi wkroczyli do kościoła. W końcu nadszedł moment przysięgi, którą Dorota i Kacper wygłosili z pamięci. Było widać, że czekali na tą chwilę bardzo długo i nic innego się nie liczyło!

Po ceremonii goście spisali się świetnie. Mimo ulewy dzielnie czekali na Nowożeńców aby obsypać ich płatkami kwiatów i złożyć życzenia.

W Stodole Celinka przywitała nas psinka Lusi, która dumnie witała wszystkich gości. I znów życzeń nie było końca. Każdy chciał przytulić Parę Młodą i przekazać im pozytywną energię. Wyjątkowym prezentem obdarzył Dorotę i Kacpra wcześniej wspomniany ksiądz. Wręczył im książkę w której był zasuszony liść miłorzębu i życzył trwałej miłości jak to drzewo. Miłorząb jest jedynym drzewem, które przetrwało po katastrofie w Hiroszimie, a w dodatku jego liść kształtem przypomina serce.

Przyjecie biegło swoim naturalnym rytmem. Głównie były to rozmowy z bliskimi przeplatane tańcami na parkiecie. Widać było, że wszyscy cieszą się sobą i czasem spędzonym razem. Bez pośpiechu i sztywnego harmonogramu.

Dorota i Kacper wiele stworzyli sami, ale też wiele osób pomagało im na różnych etapach.

Obserwując to wydarzenie mieliśmy wrażenie, że każdy z gości miał swój mały wkład aby ślub DIY zasłużył na swoją nazwę. 🙂 Ciocia i Wujek zbierali kwiaty na łąkach (kwiaty były potem w bukiecie ślubnym). Kompletowali słoiki na stoły, świece oraz skrzyneczki (wszystko było znalezione lub pożyczone). Dorota i Kacper zarywali swoje studenckie nocki aby przygotowywać kolorowanki dla dzieci, grafiki na winietki i zawieszki a także tablicę ze zdjęciami z ich wspólnych podróży. Tata Doroty wyczarował mini słoiczki z miodem z własnej pasieki, domowe nalewki oraz wędliny na wiejski stół. Spinki do mankietów powstały w 5 minut! Z półfabrykatów, kaboszonów i lakieru do paznokci. 😉 Juta, z której był zrobiony bieżnik na stoły została znaleziona w stodole przez rodziców Doroty. Leżała tam ponad 20 lat i czekała na swoje przeznaczenie. Wycięcie z niej jednego całego kawałka i upranie go, to była praca na cały dzień, ale warto było.

Dorota opowiedziała nam jaki dylemat miała z powodu wianka na głowie. Nie wiadomo dlaczego odradzano jej w ogóle pomysł wianka. A wianek z welonem był już czymś zupełnie abstrakcyjnym dla jej rodziny. Ale jednak Pani Młoda postawiła na swoim i wyglądała cudownie. Welon pożyczyła od swojej mamy, który miał okazje ujrzeć światło dzienne po 35 latach w szafie!

Jako podsumowanie tej pięknej historii pozwolimy sobie zacytowac złotą rade dla przyszłym Par Młodych od Doroty i Kacpra:

„Z całą pewnością możemy powiedzieć, ze było warto zrobić wszystko po swojemu. 🙂 To co pomogło nam nie zwariować to to, że ślub i cała ta oprawa była tylko środkiem do celu jakim jest bycie mężem i żoną. A nie celem samym w sobie :)”